Człowiek i jego los

Martinus

PDF

Tajemnica cierpienia

Ludzkość żyje w oceanie trudności spowodowanych przez kryzysy, wojny, choroby, nałogi i ekstrawagancje. Gdybyśmy nie wiedzieli, że los i byt człowieka mogą wyglądać inaczej, uznalibyśmy ten fakt za idealny obraz niesprawiedliwości. Część z nas walczy z przeciwnościami losu już od narodzin – ludzie chorują, dotyka ich inwalidztwo lub nieszczęście innego rodzaju. Inni natomiast już od przyjścia na świat wiodą życie lekkie i przyjemne.

Problem cierpienia zawsze stanowił wielką zagadkę. Według doktryny chrześcijańskiej cierpienia są karą za grzechy. Z powodu grzechu pierworodnego ludzie zostali potępieni. Wiemy, że Bóg powiedział Adamowi: W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie. Na Ziemię miała spaść klątwa, ponieważ Adam zgrzeszył. W owych czasach panował bardzo uproszczony światopogląd, a wiedza o faktycznej istocie rzeczy była niedostępna. Z tego powodu przesłanie skierowane do ludzkości wymagało użycia prostych
i drastycznych słów.

Doskonałość natury

Obserwacja przebiegu procesów twórczych w naturze prowadzi do wniosku, że nigdy nie stwarza ona niczego, co nie przynosi żywym istotom radości i błogosławieństwa. Byłoby więc dziwne, gdyby ludzie byli skazani na los tak niedoskonały. Gdy zaś obserwujemy własny organizm, dostrzegamy, że jest on perfekcyjnie wyposażony. Mamy oczy, by widzieć; uszy, by słyszeć; możemy też mówić. Każdy z wielu narządów pracuje na korzyść całości, dzięki czemu jesteśmy w stanie doświadczać życia. Ciało ludzkie jest zbudowane logicznie, wszystko ma w nim swój cel. Gdybyśmy przykładowo mieli oczy z tyłu głowy albo zmysł węchu w dolnych regionach ciała, nasza budowa byłaby niedoskonała. Ale tak nie jest. Każda, nawet mikroskopijna cząstka organizmu jest zbudowana w sposób perfekcyjny.

Wiara w grzech pierworodny i łaskę boską

Już w dzieciństwie nauczyliśmy się, że cierpienie jest karą za grzechy. Rodzimy się obciążeni grzechem pierworodnym. Zbawienie otrzymamy jedynie wtedy, gdy będziemy modlić się
o odpuszczenie grzechów, a odpust możemy otrzymać z łaski Jezusa ukrzyżowanego. Pogląd ten nie spełnia jednak kryteriów analizy intuicyjno-intelektualnej, ponieważ cierpienie niewinnego człowieka za grzechy innych nigdy nie może być słuszne. Według prawa karmy w ogóle nie ma takiej możliwości, by jedni ludzie cierpieli za innych. Gdyby podobną zasadę stosować we współczesnym wymiarze sprawiedliwości, powstałaby osobliwa praktyka prawna. Na przykład przestępca skazany na więzienie zostałby wypuszczony na wolność, gdyby ktoś inny zechciał przejąć jego karę. Złodziej albo bandyta pozostałby wówczas na wolności, a niewinny człowiek siedziałby w więzieniu. Taka sytuacja nie ma sensu, gdyż jest nielogiczna. Dlatego wielu ludzi utraciło wiarę. Osoby kierujące się rozumem nie wierzą w łaskę boską ani też w boską karę, w grzech pierworodny i tak dalej. Z tego powodu zaczęły samodzielnie poszukiwać prawdy. Aby ją znaleźć, potrzebują jednak percepcji na wyższym poziomie świadomości. Na ich obecnym etapie rozwoju zgłębić całej prawdy nie można.

Czego możemy się nauczyć poprzez obserwację życia?

Współczesna nauka ma wiele osiągnięć w sferze zjawisk, które da się zmierzyć i zważyć. Może jednak obserwować rzeczywistość tylko od strony materialnej, będącej najmniejszą częścią bytu. O wiele większa, duchowa część rzeczywistości jest niewidoczna i pozostaje niezbadana, a to właśnie ona zawiera rozwiązanie tajemnicy życia. Jeśli w świecie materialnym istnieją zjawiska nieprzynoszące żywym istotom ani radości, ani błogosławieństwa, to znaczy, że nie są doskonałe. Niedoskonały jest także człowiek. Nie znaczy to wcale, że jest on grzesznikiem, ponieważ nie istnieje coś takiego jak grzech. Istnieją natomiast niedoskonałość i wielka niewiedza powodujące, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę, co czynimy. Jest to całkiem naturalne, ponieważ jedyny cel życia w materialnej sferze bytu stanowi zapewnienie możliwości nauki. Bóg powiedział Kainowi: Gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót… Słowa te znaczą, że gdy człowiek będzie postępować prawidłowo, spotka go szczęście i doskonałe życie, ale gdy będzie czynić źle, zostanie otoczony niedoskonałością, będzie nękany chorobami i złem. Ludzie mają więc możliwość czynienia, co chcą. Dlatego bardzo ważne jest, by nauczyli się rozróżniać, co powinni, a czego nie powinni czynić. Jeden człowiek nie będzie w stanie przekazać im tej wiedzy, ale może tego dokonać egzystencja w świecie materialnym, którego podstawowym zadaniem, zgodnie z prawem karmy, jest przynoszenie ludziom następstw ich własnych uczynków.

Każda substancja ma szczególną strukturę i specyfikę reakcji: sól ma swoją, cukier swoją i tak dalej. Materia zawsze reaguje w sobie właściwy sposób, stwarzając określone warunki, tak by proces twórczy był doskonały. Jeżeli warunki te nie zostaną spełnione, następuje katastrofa. Aby coś zbudować i otrzymać sensowny rezultat, należy wiedzieć, jakich użyć materiałów. Kiedy możemy uznać wyniki naszych uczynków za sensowne? Wtedy gdy okaże się, że ich końcowy rezultat przynosi żywym istotom radość i błogosławieństwo – niezależnie od tego, czy jest to dom, czy maszyna, czy osobowość człowieka. Nie trzeba bezkrytycznie przyjmować tego stwierdzenia na wiarę, można to samemu zaobserwować.

Etapy ewolucji a prawo karmy

Zgodnie z teorią ewolucji człowiek pochodzi od zwierząt. Możemy dostrzec, że różnica pomiędzy ludźmi na niskim szczeblu rozwoju a wysoko rozwiniętymi zwierzętami nie jest duża. Ludziom prymitywnym daleko do osiągnięcia rozumowego, intelektualnego zrozumienia rzeczywistości, rozwinięcia talentów twórczych i innych zdolności właściwych współczesnemu cywilizowanemu człowiekowi. Każdy z nas znajduje się na pewnym etapie rozwoju. Jedni rodzą się w stadium, które inni już dawno przeszli, albo też umierają na poziomie, na jakim inni się rodzą. Ludzie na wyższych etapach rozwoju dokonali postępu we wcześniejszych wcieleniach, a ci z niższych być może dopiero dzisiaj będą mogli kroczyć tą samą drogą. Dzieje się tak zgodnie z zasadą reinkarnacji, według której każde wcielenie jest kontynuacją rozwoju, jaki osiągnęła dana istota we wcieleniu poprzednim.

Stadiów owego rozwoju jest bardzo wiele, jest to cała skala coraz to doskonalszych stopni. Jak mielibyśmy je osiągać, jeśli nie dzięki temu, że zostaliśmy do nich przygotowani, przechodząc z jednego wcielenia w drugie? Obecne warunki życia człowieka są rezultatem uczynków, jakich dokonał we wcześniejszych wcieleniach. Za teraźniejszego życia stwarza on fundament swego losu w przyszłych wcieleniach. Tak oto istnieje wieczne i niepodważalne prawo, zwane prawem karmy: co człowiek sieje, to i żąć będzie. Od niego zależą warunki życia tu i teraz, ale obejmuje ono też swoim zasięgiem przyszłe inkarnacje.

Reinkarnacja a rozwijanie uzdolnień i talentów

Powyższe szczeble drabiny ewolucji pokazują nam, że życie nie kończy się tym, co nazywamy „śmiercią”, tylko trwa dalej i istoty rodzą się ponownie. Gdyby było inaczej, nie przychodziliby na świat ludzie o wyjątkowych uzdolnieniach, na przykład z talentem artystycznym. Kształcenie się i rozwijanie zdolności nie miałoby żadnego znaczenia. Jaki byłby pożytek z pracy dniami i nocami, przez całe lata, nad rozwojem swoich umiejętności, gdyby człowiek musiał umrzeć naprawdę? W rzeczywistości jest wprost przeciwnie. Człowiek rodzi się z uzdolnieniami, które zdobył w poprzednich życiach, i teraz może je doskonalić, począwszy od poziomu, który już osiągnął. Reinkarnacja, czyli cały łańcuch ziemskich wcieleń, ukaże nam, jak człowiek – z wcielenia na wcielenie – kształtuje swój los i dlaczego nie istnieje coś takiego jak niesprawiedliwość.

Prawo życia

Ludzie nie osiągną doskonałości dopóty, dopóki nie będą mogli spełnić „prawa życia”. Sedno tego prawa można wyrazić następującymi słowami: miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Rozwinięcie tej cechy jest celem naszej ewolucji. Niedoskonała istota ludzka nie zna go, ponieważ organizm determinuje ją do całkiem innej formy odczuwania sympatii, jaką jest miłości zmysłowa. Przeżywanie tej formy miłości musi najpierw osiągnąć kulminację. Następnie, w wyniku dalszego rozwoju, pojawi się nowa forma odczuwania sympatii, dzięki której człowiek będzie w stanie miłować wszystkich. Zakochanie następuje na skutek wpływu hormonów na organizm. Natomiast natura miłowania bliźniego jest zupełnie inna. Nie ma nic wspólnego z reakcją biologiczną. Jest to rzeczywisty duchowy stan, w którym człowiek odczuwa bezinteresowną, uniwersalną miłość do wszystkiego, co go otacza.

Obecny etap rozwoju świata

Dzisiaj wielu ludzi „miłuje” samych siebie tak bardzo, że nie są zdolni do okazania wyższych uczuć innym istotom. Tego rodzaju uczucie można nazwać miłością własną, gdyż człowiek będący pod jego wpływem może miłować wyłącznie siebie oraz to, co posiada, na przykład rodzinę. Konsekwencją miłości własnej są konflikty, wojny oraz wiele różnych nieszczęść. Planeta Ziemia dawno temu osiągnęła doskonałość i stwarza wszelkie warunki potrzebne, by stać się idealną planetą dla żyjących na niej istot. Jej warunki klimatyczne oraz proporcje pomiędzy mrokiem a światłem należą do najdoskonalszych w Układzie Słonecznym. Nikt nie musi głodować ani marznąć, chorować ani żyć w ubóstwie. Jednakże obecnych wydarzeń na świecie nie da się uniknąć. Są one spowodowane niedoskonałością ludzkości, nie Ziemi. Ziemia należy do całej ludzkości, ale pomimo to ludzie wciąż o nią między sobą walczą. Zachowują się podobnie jak zamknięte w klatce drapieżne zwierzęta, gdy dostaną połeć mięsa. Silniejsze zabierają największe kawałki, a dla najsłabszych często nic już nie zostaje. Widzimy przecież, że niektórzy ludzie są ubodzy, brakuje im środków do życia, a inni są miliarderami posiadającymi bogactwa tysiąckrotnie przekraczające ich własne potrzeby.

Mimo wszystko nie należy tego stanu rzeczy krytykować, bowiem jest on naturalny dla obecnego stopnia rozwoju, na którym znajduje się ludzkość. Bardzo ważne jest odkrycie, że nie istnieje żaden powód do potępiania innych, do gniewu czy zazdrości. Negatywne emocje przyczyniają się tylko do nowych nieszczęść i cierpień. W przyszłości ludzkość, wyzbywszy się negatywnego stosunku do bliźniego, sama odmieni tę sytuację.

Religia, nauki przyrodnicze a nauka duchowa

Świadomość człowieka zmienia się stopniowo. W pierwszej kolejności powinien on zrozumieć, nad czym ma pracować. Wiadomo, że aby cokolwiek stworzyć w sferze materialnej, konieczna jest wiedza naukowa. Dlaczego tak jest? Bo tylko wtedy efekt może być sensowny. Badania naukowe dostarczają nam informacji o określonych prawach natury, o wzajemnych reakcjach różnych substancji i możliwościach łączenia ich ze sobą. Dlatego też inżynierowie, architekci, rzeźbiarze i malarze, czyli ludzie, których zadaniem jest tworzenie nowych przedmiotów albo dzieł dla ludzkości, muszą mieć wieloletnie wykształcenie, by ich praca stała się pożyteczna i przydatna. W sferze materialnej jest to całkowicie oczywiste.

Wytwory człowieka nie ograniczają się jednak do sfery materialnej. Myśląc, kreujemy także swój stosunek do innych ludzi, do zwierząt i do siebie samych. Proces ten i jego rezultat także musi być logiczny. Jest to niezbędny warunek, podobnie jak w przypadku zjawisk materialnych. Religie nakazują prawidłowe postępowanie, aby nam dobrze się wiodło. Problem polega na tym, że nie potrafią dostarczyć współczesnemu, myślącemu człowiekowi żadnych logicznych wyjaśnień. Ludzkość ma o wiele większą zdolność pojmowania świata niż dawniej. Współczesnemu człowiekowi nie wystarczają przykazania i dogmaty, nawet wtedy, gdy są słuszne. Dlatego rozkwita nauka o duchowych aspektach życia,
o konsekwencjach postępowania człowieka.

Trzy duże obszary, w których człowiek tworzy swój los

Istnieją trzy duże obszary, w których człowiek stwarza swój los. Pierwszy to stosunek człowieka do ludzi. Drugi dotyczy stosunku człowieka do zwierząt. Trzeci analizuje stosunek człowieka do własnego organizmu. Studiowanie tych obszarów jest bardzo ważne. Obecnie istnieje już nauka duchowa wskazująca, jak obserwować i analizować poszczególne zjawiska, dlaczego powstaje wiele nieszczęśliwych losów oraz jak można ich uniknąć.

Stosunek do ludzi

Pierwszy duży obszar, w którym człowiek swoim postępowaniem stwarza własny los, to jego stosunek do pozostałych ludzi. Jak on dzisiaj wygląda? Jest wprawdzie nieco lepszy niż w czasach, gdy dominowała religia oparta na mitologii nordyckiej, według której człowiek musiał zabijać albo sam zginąć. Najlepsze, co człowieka mogło spotkać, to bohaterska śmierć na polu chwały. Wtedy bramy raju, w który wierzył, stały przed nim otworem. Obecnie jest inaczej. Wyobrażenia o chwalebnej śmierci nie są już motywem ludzkich działań. Ludzie wybierają życie, a nie śmierć. Ale z drugiej strony widać, że ludzie mają teraz o wiele większe możliwości zabijania niż kiedykolwiek przedtem. Są one tak niewyobrażalnie duże, że gdyby nie hamowały nas siły wyższe z duchowego świata, to unicestwilibyśmy całą kulę ziemską. Do tego jednak nie dojdzie. Pieczę nad ludzkością sprawuje bowiem zarząd świata znajdujący się na wyższym stadium ewolucji niż ludzkość. Obserwuje on nasze poczynania i nie pozwala posunąć się ani o krok dalej, niż jest nam to niezbędne w celu nabycia doświadczeń koniecznych dla dalszego rozwoju.

W relacjach między człowiekiem a pozostałymi ludźmi można zaobserwować wiele zjawisk negatywnych, takich jak kłamstwa, oszustwa, zazdrość, wyzysk, popadanie w gniew i żądzę zemsty. Owszem, może się zdarzyć, że ktoś będzie dla nas niemiły, że obmawia nas lub dokucza w taki czy inny sposób. Jednak owo dokuczanie jest pewną energią, skierowaną w naszą stronę i oddziałującą na nas na takiej samej zasadzie, jak dowolna energia oddziałuje na materię. Reagując na bodźce, kształtujemy swoją osobowość. A przecież nieprzychylni ludzie nie wiedzą, co czynią. Jest to spowodowane ich niedoskonałością. Gdybyśmy tego nie wiedzieli, moglibyśmy wpaść w złość i odpłacić pięknym za nadobne. Moglibyśmy ich zwalczać i ostatecznie unieszkodliwić. Wtedy jednak nie bylibyśmy od nich lepsi, lecz dokładnie tacy sami. Często słyszy się stwierdzenie: „Jeszcze tego brakowało, bym puścił to płazem”. Pogląd ten jest szczytem niedorzeczności. Właśnie należy puszczać płazem! I chociaż to również może się wydać niedorzeczne, powinniśmy tak czynić, bowiem nieprzyjemne zdarzenie, którego doświadczamy, jest częścią naszego losu, powracającego do nas zgodnie z prawem karmy.

Nie może w nas uderzyć nic, czego sami wcześniej nie wysłaliśmy. Powracające do nas zdarzenia losowe mają swój początek w czynach, które popełniliśmy we wcześniejszych wcieleniach. Ludzie mogą sobie zadawać pytanie: „Dlaczego muszę płacić za uczynki, których nie pamiętam?”. Nie ma znaczenia, czy się pamięta, czy nie. Ból, na który naraziliśmy inne istoty, wraca do nas i przyczynia się do rozwoju naszej świadomości. Tak oto poznajemy naturę cierpienia i wykształcamy wrażliwość na cierpienia innych istot. Rozwój tej humanitarnej cechy spowoduje, że ludzie będą miłowali swoich bliźnich jak siebie samych. Droga do empatii wiedzie bowiem poprzez cierpienia, które przyjmujemy za pośrednictwem zdarzeń losowych i postępowania innych ludzi. Ale to nie inni ludzie, lecz my sami jesteśmy pierwotną przyczyną zadawanych nam cierpień. Fakt, że uczynek, który popełniliśmy, wraca do nas, przynosząc właściwe mu konsekwencje, stanowi wyraz boskiej doskonałości. Jeśli wsypiemy soli do kawy, będzie ona słona, a nie słodka. Nasz wybuch wściekłości wywołany faktem, że kawa ma zły smak, nic nie zmieni. Wszystkie skutki naszych uczynków są takie, jakie być powinny. Właśnie na tym polega boska doskonałość.

Przez doświadczenie konsekwencji własnych czynów wobec innych istot ludzie uczą się, jak powinni, a jak nie powinni postępować. Wciąż jednak istnieje duży obszar, którego nie zbadaliśmy, przez co nie potrafimy osiągnąć doskonałości. To na tym obszarze eksperymentujemy, to w jego ramach mordujemy, dręczymy, dokuczamy i oczerniamy siebie nawzajem. Ludzie uważają, że postępują słusznie, kierując się zasadą oko za oko, ząb za ząb. Lecz wcześniej czy później odkryją, że stwarzają tylko błędne koło, w którym jedne złe uczynki następują z powodu innych złych uczynków. Gdyby cierpienie nie prowadziło do rozwoju empatii i humanitarnych uczuć, zasada „oko za oko” trwałaby w nieskończoność. Nie można pozbyć się wojen, wojując, tak samo jak nie można ugasić pożaru benzyną. Jest to całkowicie wykluczone. Wiadomo, że co człowiek sieje, to i żąć będzie. Nie można „siać” wojny, a „zbierać” pokoju, tak samo jak nie można siać jęczmienia i zbierać pszenicy. Zbiera się dokładnie to samo, co się posiało. Jeżeli pragnie się pokoju, należy „siać” i krzewić pokój. Widać tutaj wyraźnie, że prawa kierujące ewolucją i rozwojem duchowym człowieka są doskonałe, chociaż obecna sytuacja, w jakiej on się znajduje, rodzi ból i cierpienie.

Śmierć jako oswobodzenie

Przejawem boskiej doskonałości jest także fakt posiadania organizmu, poprzez który przyjmujemy cierpienia. Nie możemy utożsamiać się z naszym ciałem, gdyż nie stanowi ono naszej istoty, a jedynie materialną manifestacją naszej rzeczywistej duchowej struktury. Fizyczna organizm jest narzędziem, jakim posługuje się jaźń w materialnym świecie. Jest też rodzajem „kombinezonu roboczego”, który może zostać poplamiony lub zniszczony aż do stanu nieużyteczności. Zostajemy od niego uwolnieni w procesie nazwanym „śmiercią”. Poprzez zgon żywa istota wyzwala się od bólu i cierpień oraz od zużytego ciała.
Z duchowego punktu widzenia nie wygląda to tak dramatycznie jak z materialistycznego. Wszyscy ci, którzy giną na polach bitew, którzy umierają nagle z powodu wypadku, są uwolnieni od cierpienia. Towarzyszy ono jedynie tym, którzy na skutek wypadku zostają inwalidami. Taki jest jednak ich los.

Humanitaryzm i stosunki międzyludzkie w przyszłości

Cierpienie powoduje wzrost empatii i humanitaryzmu, są one niezmiernie ważne, ponieważ umożliwiają ludziom wzajemne zrozumienie. Dzięki wzajemnemu zrozumieniu w przyszłości możliwe będzie stworzenie jednej wielkiej społeczności władającej całym światem. Odizolowane państwa pieczołowicie strzegące swoich granic staną się przeżytkiem. Zbyteczne staną się restrykcje celne, paszporty i różne ograniczenia, znikną problemy walutowe oraz prawo własności. Obecnie zakazy i kontrole są konieczne, co potwierdza tylko, że ludzie znajdują się jeszcze w niedoskonałym stadium rozwoju.

W dzisiejszych czasach przeżycie zależy od możliwości zdobycia pieniędzy. Praca zarobkowa często bywa tak uciążliwa, że hamuje rozwój duchowy. Duża część ludzi codziennie oddaje się automatycznym czynnościom, które traktują jak zło konieczne, niemające nic wspólnego z rozwojem ich zainteresowań. W przyszłości osiągniemy taki stopień doskonałości i wzajemnej miłości, że każdy znajdzie sobie właściwe miejsce w życiu. Dzięki temu praca będzie jednocześnie ulubionym zajęciem. Mogłoby tak być już teraz, gdybyśmy tylko potrafili pojąć, że jest to możliwe. Daleko nam jednak do tego stadium rozwoju, a osiągnięcie go wymaga czasu. Nie pomogą w tym ani programy rządowe, ani decyzje polityczne. Niczego nie da się przyspieszyć na siłę.

Analiza natury Wszechświata jako pomoc w czynieniu własnych obserwacji

Moim zamiarem nie jest tworzenie nowego ruchu politycznego ani też nowej religii. Chcę jedynie przedstawić obraz rzeczywistości i pokazać, w jaki sposób można ją samodzielnie obserwować, aby dotrzeć do prawdy. Poprzez znajomość analizy Wszechświata, sensu życia oraz ich naukową systematyzację ludzie otrzymują teoretyczne pojęcie o prawach natury, pomocne do czasu, aż sami zdołają potwierdzić je własnymi doświadczeniami. To one stanowią bowiem klucz do wiedzy o istocie rzeczywistości, a współcześni ludzie takiej wiedzy potrzebują. Nie mogą dłużej akceptować religii opierających się na dogmatach niepopartych własnymi obserwacjami.

Indywidualny stopień ochrony

Człowiek jest w pewnym stopniu bezbronny i z tego powodu potrzebuje ochrony. Każdy z nas ma swój indywidualny stopień ochrony, wpływa on człowieczy los. Niektórzy łatwiej ulegają wypadkom niż inni. Jedni giną w katastrofach lotniczych, podczas gdy drudzy pozostają bezpieczni pomimo częstych podróży. Każdy ma zatem własny, szczególny stopień ochrony, zależny od tego, jak sam chroni inne stworzenia. W takim samym stopniu, w jakim nie ochrania innych żywych istot, sam pozostaje niechroniony.

 Stosunek do zwierząt

Drugi duży obszar, w ramach którego człowiek kształtuje swój przyszły los, to stosunek do zwierząt. Bóg powiedział Adamowi: pokarmem twym są płody roli. Uzębienie i jama ustna człowieka w żadnym stopniu nie przypomina kształtu, jaki mają te organy u zwierząt mięsożernych. Wprost przeciwnie, ich kształt i funkcje wskazują, że człowiek w za-mierzchłych czasach żywił się pokarmem roślinnym. Jednak pod wpływem rozmaitych okoliczności, gdy ludzkość była w prymitywnym stadium rozwoju, ludzie przyzwyczaili się do zabijania zwierząt i żywienia się ich ciałami. I chociaż jest to pokarm dla człowieka nieodpowiedni, nie można go odrzucić z dnia na dzień. Nie mam zamiaru krytykować osób żywiących się mięsem. Chcę tylko powiedzieć, co się stanie, gdy to mięso jeść przestaną. Przyczynianie się do cierpienia zwierząt i spożywanie ich zwłok pogarsza bowiem stopień ochrony człowieka, przez co naraża go na wypadki, okaleczenia i ból.

A przecież odżywianie się pokarmem pochodzenia zwierzęcego nie jest już niezbędne do przeżycia. Jadłospis oparty na płodach rolnych jest zdrowszy i przynosi dużo więcej korzyści. Obecnie ludzie kierują się wyższymi uczuciami. Są humanitarni, są istotami myślącymi. Nie uwolnimy się od swojego mrocznego losu, dopóki będziemy żywić się mięsem, mordować zwierzęta, trzymać je w niewoli lub hodować w okropnych warunkach tylko po to, aby pozyskać z nich futra. Łatwo dostrzec, że człowiekowi, który dopuszcza się takich czynów, brakuje wrażliwości w stosunku do zwierząt.

Nie warto mówić hodowcom zwierząt, myśliwym czy wędkarzom, że ich własne uczynki powrócą do nich i w konsekwencji sami będą cierpieć. Nie pomogą też dodatkowe wyjaśnienia lub kazania o Sądzie Ostatecznym, bezskuteczny będzie gniew na nich czy krytyka. Zmiana w zachowaniu nastąpi dopiero wtedy, gdy ludzie ci staną się wrażliwsi na cierpienia innych. Zgodnie z prawem karmy następstwa wydarzeń zawsze wracają do sprawców. Dlatego będą oni narażeni na ten sam ból, który został zadany zwierzętom, czy to w formie chorób, wypadków, czy innych nieszczęść. Dopiero doświadczenie cierpienia na własnej skórze wykształci wrażliwość, empatię i zdolność okazywania współczucia. Ludzie zaczną rozumieć, co znaczy być słabym i jakie cierpienie sprawia wyrywanie wraz z mięsem haczyka, jak to się odbywa w przypadku ryb złowionych na wędkę. Wtedy pojawi się u nich empatia. U niektórych osób widok wnętrzności oprawianego zwierzęcia może nawet wywołać nudności i omdlenie. Nietrudno na tym przykładzie dostrzec różnicę w reakcji człowieka wrażliwego na cierpienie oraz pozbawionego takiej wrażliwości. Jak już nadmieniłem, nie chcę krytykować, a jedynie podkreślić znaczenie pozornie błahych wydarzeń, których jesteśmy świadkami. Ból prowadzi do rozwoju zdolności obserwacji życia. Wielką pomocą może okazać się nauka duchowa, wskazująca człowiekowi przyczyny jego własnych cierpień.

Stosunek do własnego organizmu

Trzecim dużym obszarem jest stosunek człowieka do własnego organizmu. Wydaje nam się, że potrafimy miłować samych siebie, a przecież wcale tak nie jest. Często dopuszczamy się okrucieństw wobec swojego ciała i przyjdzie nam za to zapłacić. Organizm stanowi dla człowieka narzędzie, które ma mu służyć przez określony czas, powiedzmy, że ponad siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat. Nawet w sędziwym wieku powinniśmy cieszyć się sprawnością umysłową. Obecnie, dzięki zaawansowanej medycynie i dobrej diecie, człowiek może żyć nawet dłużej. Ale aktualne stadium rozwoju sprawia, że wykonuje różne eksperymenty, które są zupełnie obce zwierzętom. Chodzi tu o raczenie się używkami niemającymi nic wspólnego z żywnością. Wlewamy w siebie alkohol, palimy papierosy, bierzemy narkotyki. Środki odurzające, alkohol, nikotyna, narkotyki niszczą organizm oraz zadają potworne cierpienia mikroistotom, które go zamieszkują. W rezultacie zatrute ciało może ciężko zachorować. Wiadomo na przykład, że rak płuc jest wywołany paleniem tytoniu. Jak trudno to zmienić, widzimy na przykładzie bezskuteczności pisania i mówienia
o szkodliwości palenia tytoniu. Znów nie chcę krytykować, lecz tylko pokazać, że same informacje o szkodliwości palenia nie wystarczają i nie mają na ludzi żadnego wpływu. Palacze nie potrafią uzmysłowić sobie, że któregoś dnia ich płuca ulegną zniszczeniu.

Spotkania towarzyskie są okazją do picia alkoholu. Dlaczego nie spotykać się bez rujnowania swego zdrowia, wznoszenia toastów i paradoksalnego wołania „na zdrowie”? Okazuje się, że ludzie często lepiej traktują należące do nich przedmioty niż własne organizmy. Na przykład właściciele samochodów bardzo się o nie troszczą. Czyszczą je i polerują, starannie dobierają odpowiednie paliwo i olej. Zupełnie inaczej traktują własne ciało, będące prawdziwym arcydziełem, najdoskonalszym tworem pod słońcem. Ciało mogą wypełniać całą masą trujących substancji, ignorując jego protesty. Początkowo jeszcze odbierają negatywną reakcję organizmu, czują, że nikotyna i alkohol im szkodzą, ale wkrótce ją przezwyciężają i tym samym ograniczają swoje możliwości doznania szczęścia w życiu oraz doznania życia w ogóle. Nawet bardzo inteligentny i wrażliwy człowiek może się stać pijakiem i stoczyć na dno. Może się uzależnić, a nałóg odbierze mu kontrolę. Komórki w ciele człowieka podlegają ciągłej wymianie. To znaczy, że jedne obumierają, inne się rodzą. Pod wpływem nałogu warunki życiowe dla zdrowych, nieuzależnionych mikroistot są niekorzystne. Wtedy do organizmu inkarnują prymitywne mikroistoty, dla których trucizna jest normalnym pożywieniem. To właśnie one stawiają opór przy próbie zerwania z nałogiem. Ich głód wywołuje zespół abstynencyjny i zmusza człowieka do sięgania po kolejne dawki szkodliwej substancji. Owe prymitywne mikroistoty funkcjonują inaczej niż pozostałe, przez co powodują degenerację organizmu. Co najgorsze, zniszczeniu ulega także układ nerwowy.

W konsekwencji człowiek staje się wrakiem. Jeśli nie wyrwie się z nałogu, to w końcu, w kolejnym wcieleniu, przyjdzie na świat upośledzony. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że rodzi się tyle dzieci pozbawionych sprawnych zmysłów i z różnymi niepełnosprawnościami umysłowymi i fizycznymi? Powodem takiego stanu rzeczy może być tylko coś niedoskonałego, gdyż to, co doskonałe, nie powoduje kalectwa. W wielu innych sferach ludzie również nie rozumieją konsekwencji słów i uczynków. Wypowiadają okropne, uwłaczające opinie, przynoszące śmierć i tłumiące radość życia, nie mając świadomości, że budują swój własny los. A wiadomo, że dobór materiałów ma znaczenie dla jakości konstrukcji. Dlatego budowla z „negatywnych cegieł” musi runąć, ponieważ nie służy niczemu dobremu.

Mimo iż buduje się coraz większe szpitale, wciąż brakuje miejsca dla wszystkich chorych ludzi. W ośrodkach psychiatrycznych leczeni są pacjenci cierpiący na nerwice i choroby umysłowe. Widzimy, jak bardzo ludzie zaniedbują swoje organizmy – swoje doskonałe narzędzia manifestacji. Czynią tak nie dlatego, że mają złe zamiary, lecz dlatego, że nabyli złych przyzwyczajeń. Używki stały się modne i „skoro inni tak robią, to i ja muszę”. Co za niedorzeczność! Należy nauczyć się odróżniać dobro od zła, odróżniać, co należy, a czego nie należy czynić. Trzeba oswobodzić się z pęt mentalności stadnej i nie popełniać błędów, nawet jeśli postępuje tak cała reszta ludzkości.

Stan mentalny, w jakim obecnie znajdują się ludzie, czyni ich istotami stadnymi. Ludzie starają się do siebie upodobnić. Gdy coś stanie się modne, na przykład rodzaj ubrania, prawie wszyscy muszą ubierać się tak samo jak dyktuje moda. Gdy jakiś sławny mężczyzna zapuści brodę lub wąsy, inni idą w jego ślady. To samo dotyczy wielu pozostałych aspektów życia. Nie zamierzam tego krytykować, gdyż na obecnym etapie naszego rozwoju jest to zjawisko całkiem naturalne i oczywiste. Mentalność stadna nie stanowi jednak celu ewolucji człowieka. Epoka zdominowana przez celowe upodabnianie się do swoich idoli musi przeminąć, ponieważ każdy człowiek jest jedyny i wyjątkowy. Kiedy osiągnie doskonałość, jego unikatowość będzie ewidentna, podobnie jak ewidentna jest niepowtarzalność odcieni każdego kwiatu.

Nauka duchowa wskaże drogę

Baczna obserwacja powyższych trzech obszarów pozwala ludziom poznać i zrozumieć samych siebie. Wystarczy tylko spytać: „Jaki jestem w stosunku do innych ludzi? Jak odnoszę się do zwierząt? Jak traktuję samego siebie?”. Jeśli każdego dnia będziemy koncentrować uwagę na tych obszarach, ukaże się przed nami rodzaj ogromnej mapy, dzięki której zobaczymy, jaką iść drogą i co czynić. Mapę tę dostarczy stworzona w przyszłości nauka duchowa. To głównie ona wyznaczy standardy postępowania.

Ludzie muszą być nastawieni na proszenie o pomoc

Nauka duchowa nie będzie jednak przydatna, dopóki ludzie sami nie zrozumieją albo nie poczują, że pomoc jest im potrzebna. W podobnej sytuacji są osoby tuż po śmierci, które opuściły już fizyczne ciało i znajdują się w czyśćcu w świecie duchowym. Jeżeli brakuje im pokory i uważają, że nie potrzebują pomocy, opiekuńczy aniołowie nie mogą im jej udzielić. Takie osoby będą trwać w nieprzyjemnym czyśćcowym bycie do czasu, aż zaczną wołać
o ratunek. Wtedy ratunek przyjdzie automatycznie.

Tolerancja w stosunku do „młodszych”

Musimy zrozumieć, że ludzie, którzy są dla nas niedobrzy i na przykład obmawiają nas, znajdują się jeszcze w stadium „noworodków” pod względem rozwoju duchowego. A przecież nie złościmy się na małe dziecko płaczące w kołysce. Nie gniewamy się też na szczekające psy. Istnieje nawet powiedzenie: „Psy szczekają, a karawana idzie dalej”. Jeżeli jednak wypadki przybiorą zbyt gwałtowny obrót, są jeszcze siły wyższe, które zatroszczą się o nasze bezpieczeństwo. Sam człowiek również może sporo zrobić, aby zapobiec dramatycznej sytuacji. Wielu cechuje jednak postawa: „Jeszcze tego brakowało, bym puścił to płazem”. Czasami pod wpływem alkoholu stają się prawdziwymi „bohaterami”. Szukają okazji do zaczepki, gdyż mają złudne poczucie odwagi i chcą wyładować swoją agresję.

Nie ma takiej możliwości, by człowiek sam decydował o stopniu rozwoju, w jakim w danym momencie się znajduje. Nie można też wymagać od istoty na niższym etapie rozwoju, by korzystała z mądrości właściwej stadium wyższemu. Osoby te mogą się wykazać tylko niedoskonałością odpowiednią dla swojego poziomu, czy chodzi o maniery, czy o przyzwy-czajenia. Musimy ten fakt zaakceptować i nauczyć się obcować z takimi ludźmi. Ci na wyższym etapie rozwoju zawsze są bardziej życzliwi, wrażliwi i empatyczni.

Modlitwa – boska magia

Ludzie, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, zaczynają bardzo silnie pragnąć lepszego życia. W prezencie otrzymali modlitwę, czyli boską magię. Gdy znajdziemy się w niebezpieczeństwie zagrażającym życiu, automatycznie zwracamy się do Boga. Można powiedzieć, że szukanie pomocy przez modlitwę jest wrodzonym, automatycznie działającym mechanizmem. Zwierzę w podobnej sytuacji zaczyna po prostu ryczeć. Człowiek też odruchowo zwraca się ku Opatrzności. Robią to nawet najwięksi ateiści. Stąd też znane przysłowie: „Jak trwoga, to do Boga”. Nie chodzi jednak o to, by modlić się tylko w bardzo dramatycznych okolicznościach. Owa magia jest dostępna zawsze, gdy potrzebujemy pomocy. Jezus powiedział: Otrzymacie wszystko, o co prosić będziecie Ojca w imię moje. Co znaczy: prosić „w imię Jezusa”? To prosić w taki sam sposób, jak czynił to Jezus, czyli: Ojcze, bądź wola nie moja, lecz Twoja.

A skoro zgodnie z wolą boską mamy ulec przemianie ze zwierzęcia w człowieka, to realia stymulujące ten proces także są jej wyrazem. Nie powinniśmy zatem prosić w modlitwie o oszczędzenie nam trudnych chwil. W zamian lepiej prosić o siłę, która pozwoli znieść cierpienie i wszystko, co napotkamy na naszej drodze. Właśnie tak zrobił Chrystus. Dzięki modlitwie do Boga w Ogrodzie Oliwnym potrafił przyjąć ukrzyżowanie z głębokim spokojem i bez najmniejszego oporu. Mógł podjąć próbę ucieczki, ale wtedy Jego misja nie zostałaby spełniona. Wolał objawić nam jej cel na krzyżu i pokazać, że nawet największa obraza nie musi wywoływać gniewu. Wisząc całym ciężarem ciała na gwoździach wbitych w ręce i okropnie cierpiąc, umiał powiedzieć: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Ludzie, którzy nas krzywdzą, też nie wiedzą, co czynią. Chrystus na krzyżu udowodnił, że droga do światła wiedzie poprzez przebaczenie i zrozumienie niedoskonałości bliźniego. Zamiast żywić gniew i żal, należy mu pomóc, okazując miłość.

Tytuł oryginału: „Mennesket og dets skæbne”. Na podstawie wykładu wygłoszonego w 1959 roku. Publikacja w biuletynie „Kosmos” nr 3/1992. © Martinus Institut 1981.  Przekład: Tadeusz Hynek. Korekta: Anna Popis-Witkowska

 

Czlowiek i jego los 2